niedziela, 11 września 2016

Obiekt Alfa - tajne laboratorium

Takie miejsce i to w Warszawie, Aż dziwne, że jeszcze tak mało osób o nim wie. W każdą sobotę, o wyznaczonych godzinach, możemy wejść na teren jednostki wojskowej. Zwiedzanie trwa 1,5h, a za taką przyjemność płacimy 20 zł, Uwaga: bilety kupujemy tylko online, konieczne okazanie dowodu osobistego przed wejściem na teren.
Po wejściu na teren Instytutu dostajemy kaski, których nie sposób lubić, ale wierzcie mi - przydadzą się wyższym osobom. Przechodząc przez śluzy można porządnie się obić. Tak naprawdę to nie nastawiałam się zbyt pozytywnie: pewnie 2 czy 3 pomieszczenia z kiczowatymi eksponatami. Na szczęście miło się zaskoczyłam. Na powierzchni 150 m2 przeniosłam się w czasie.
Obiekt Alfa powstał w 1977 roku i uzyskał najwyższą, trzecią klasę. To tutaj dostarczano pocztę, czyli próbki chemiczne do testowania, a w momencie zagrożenia naukowcy mieli rozpoznać rodzaj skażenia i jego zasięg, W tamtym latach było to najnowocześniejsze laboratorium, Wprawdzie powstał bliźniaczy obiekt Beta, jednak jego położenie nie zostało odtajnione. Obiekt Alfa pełnił również funkcję schronu przeciwatomowego. Niewiarygodne, że większość sprzętów działa bez zarzutu: kamera, głośniki i przede wszystkim system wentylacyjny (są dwa, jeden w strefie laboratoryjnej, gdzie "bawiono" się np. wąglikiem i jeden w pozostałych pomieszczeniach).
Poniższe urządzenie jako pierwsze zarejestrowało w Polsce skażenie po wybuchu elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku (podobne urządzenia znajdują się w Świerku i Mikołajkach). Oczywiście ówczesne władze zatrzymały do dla siebie.

Miejsce udostępniono do zwiedzania niespełna 2 miesiące temu i dzięki Fundacji Edukacji Historycznej i grupie fascynatów.
I znowu byłam w szoku, kiedy usłyszałam, że wszystkie specjalistyczne książki i szkice pochodzą z Obiektu Alfa. Podobnie wyposażenie laboratorium i komór badawczych do związków szczególnie niebezpiecznych. Przez komory dekontaminacyjne przechodzimy do pomieszczeń biurowych - pokoju lekarzy, dyspozytorni czy kuchni. Wszędzie przenosimy się do przeszłości (wspomnień czar starych butelek czy opakowań kosmetykach). Dodatkowym plusem jest nastawienie przewodnika, który nie omieszkał włączyć alarm dźwiękowy w schronie (nawet nie ogłuchłam).
Jedno jest pewne: to będzie jedno z obowiązkowym miejsc zwiedzania z moimi znajomymi!






2 komentarze:

  1. Skąd to zangielszczenie? Proszę, popraw Czernobyl na Czarnobyl bo aż w oczy kłuje.

    OdpowiedzUsuń