niedziela, 20 sierpnia 2017

Berlin - Love Me Harder

Berlin - miasto, które pokochasz od pierwszego wejrzenia albo wyjedziesz z niego z niesmakiem.

Większość osób, z którymi rozmawiałam na temat tego miasta uważa, że mogliby zamieszkać w Berlinie, ponieważ otwiera on oczy na wiele rzeczy. W moim przypadku jest inaczej. Trafiłam do tej stolicy po ponad dziesięcioletniej przerwie i czuję się rozczarowana. Wiem, wiem, nie podoba Ci się Drogi Czytelniku taki wstęp, ale przeczytaj artykuł do końca.



Od czego tu by zacząć... Już wiem. Berlin pozwala otworzyć szerzej oczy ze względu na przede wszystkim wielokulturowość. Jak często czytało się w gazetach o problemach dzielnicy Kreuzberg, o morderstwach tureckich dziewczyn, które zawiniły tylko tym, że związały się z mężczyznami o innej narodowości, a ich oprawcami byli bracia tych kobiet? Zwiedziłam już miejsca o gorszej sławie i wiem jedno: warto przekonać się na własnej skórze, co tak naprawdę ma do zaoferowania dane miejsce. W przypadku na przykład dzielnicy Kreuzberg, odrzuć stereotypy i rusz przed siebie. Kolorowe podwórka, niezliczone knajpki w ogródkach, zwykle sklepy spożywcze, przed którymi wystawiono stoliki oraz zapach orientalnych potraw - to jedna strona medalu. Chłoniesz sztukę uliczną i estetykę całym sobą, ale z drugiej strony czuję niesmak na sprawą pomazanych elewacji większości budynków (to zwykły wandalizm, nie reprezentujący sobą żadnej wartości). Z racji tego, że nie boję się pokazać nóg, to czułam się nieswojo o zmierzchu, kiedy mijałam stałych bywalców tureckich restauracji. Może to "tylko"przez moje tatuaże?!


Wjeżdżając do Berlina pociągiem (z Warszawy można kupić bilety o równowartości 29,00 euro,promocja nie uwzględnia jednak zwrotu biletu) powoli mijamy zabudowania miasta, a raczej widzimy jeden wielki plac budowy. Praktycznie wszędzie towarzyszył mi widok dźwigów. Dobrze, że miasto zastępuje socrealistyczne zabudowania nowymi bryłami, ale to i tak mnie nie zachwyca. Jako wielka fanka kamienic czułam się w potrzasku, gdy w niektórych dzielnicach zostałam otoczona ciemnymi, bezdusznymi bryłami. Trzeba jednak mieć na uwadze rys historyczny i pamiętać, że miasto zostało zrujnowane.


Miasto przyciąga setki turystów, chyba wszyscy moich znajomi spoza Europy, wybierając nasz kontynent, odwiedzili Berlin. Dlaczego zapytacie? Ze względu na artystyczną duszę Berlina i oczywiście... imprezy techno. Wyzwolone miasto ma dużo do zaoferowania i każdy znajdzie coś dla siebie, o tym mogę zapewnić każdego.

Zwiedzając i ogólnie poruszając się po mieście warto albo zakupić bilet dobowy albo mieć niemieckiego "przewodnika". Druga opcja tyczy się całego kraju, jeśli ktoś z Twoich znajomych posiada miesięczną kartę, to możesz z nim jeździć komunikacją za darmo (w zasadzie z jednej karty może korzystać kilka osób). Przy okazji na każdej stacji metra macie darmowy internet. Największe atrakcje i ukryte perełki rozsiane są po całej stolicy, na pieszo nie uda się w krótkim czasie dużo zwiedzić. I koniecznie zaplanuj weekendowy pobyt.


Nie będę rozpisywać się o największych atrakcjach, bo o tym zdążyłeś już przeczytać. Żeby nie zanudzać opowiem tylko o kilku miejscach, które sprawiły, że miasto w moich oczach nabrało kolorytu.

1. PCHLI TARG
To istny raj. Oczywiście wszędzie, gdzie wyjeżdżam szukam targów, ale jeśli jesteś molem książkowym lub kochać swój gramofon i jesteś zakupoholikiem winyli, to doskonale mnie zrozumiesz. na targach czas płynie wolniej lub w zupełności staje. Dlatego warto przyjechać do Berlina zostać w nim na weekend. Oto 3 z nich:
- Boxhagener Platz 
Mały, gdzie znajdziesz i winyle i książki, ale także natrafisz na ulicznych artystów. Doskonały na początek dnia, a jeśli zgłodniejesz, to koniecznie zajrzyj do pobliskich knajpek.



- Strasse des 17 Juni (tuż obok stacji Tiergarten)
Tutaj czas stanął w miejscu. Dosłownie nie wiedziałam, gdzie mam patrzeć, ponieważ trafiłam na prawdziwy pchli targ. Ławy uginały się pod ciężarem kartonów z książkami. nawet nie sądziłam, że ludzie tak chętnie kolekcjonują stare pocztówki. Ale to był dopiero przedsmak. Czekały na mnie stare pudełka, walizki oraz biżuteria. Obowiązkowy punkt wycieczki.




- Mauerpark
To olbrzymi bazar, który w niczym nie przypomina tego przy stacji Tiergarten. Tutaj kupisz wszystko co jest na czasie od lokalnych artystów. Dużym plusem jest punkt gastronomiczny - każdy znajdzie coś dla siebie. A jeśli zmęczysz się przedzieraniem przez tłum, to usiądź w parku i posłuchaj komików lub muzyków, oczywiście przy zimnym piwie.



2. FREISCHWIMMER
To nie jest zwykła restauracja. Jej wyjątkowość polega na lokalizacji. Nad samym kanałem, na tarasach przyozdobionych roślinnością odpoczniesz i po prostu będziesz podziwiać wyjątkową scenerię. Nie byłam w stanie uwierzyć, że w tym miejscu spotkałam samych Niemców. Koniecznie spróbuj czegoś z karty. Dania wyglądają bardzo dobrze i jeszcze lepiej smakują, a porcje są duże (wiem, co piszę, lubię jeść). Warto odwiedzić wieczorem klub po drugiej stronie, przejść się przejściem za nim i trafić do innych knajpek lub pójść w drugą stronę, gdzie nieopodal wyrośnie przed Tobą ogromny kościół.




3. PUB KLO
Coś dla lubiących "dziwne" rzeczy. W tłumaczeniu pub "Kibel" oferuje niezapomniane wrażenia: ruchome stoły, szczotki klozetowe na ścianach, nieoczekiwanie spadające na Ciebie części dekoracji, siedzenia z trumien lub oblewanie wodą. To miejsce, gdzie grupą możesz zamówić piwo podane w nocnikach lub w pojemnikach na mocz. Brzmi naprawdę strasznie, ale tylko z pozoru, obsługa bardzo miła, rockowa muzyka, ale za takie musisz zapłacić (nieco wyższe ceny piw).